Czy możemy liczyć na szczęście w miłości, skoro już tyle razy nam nie wyszło? Regina Brett, amerykańska autorka popularnych poradników, mówi: "Możemy!". W książce "Kochaj" opowiada
Odpowiedzi no niby można ... ale życie wtedy jest bez smaku Véneza odpowiedział(a) o 15:44 Myślę, że jest;. Ale bardzo, bardzo bym tego nie chciała. Takie życie musi być puste, bez jakichkolwiek ciepłych emocji. Nie czujesz miłości, która ktoś CIę darzy, nie czujesz nic. Tylko pustkę w sercu. Teoretycznie istnieje ale życie by było słabe... blocked odpowiedział(a) o 15:47 no na pewno istnieje, ale w tedy jest monotonnie i nudno Juleńka♥ odpowiedział(a) o 16:05 no jak nie bedzie miłosci to nie umrzesz... nati7511 odpowiedział(a) o 16:26 Niby tak, ale czy wtedy to życie ma sens? na podstawie "Romea i Julii"nie da sięna końcu bohaterowie się zabijają Na pewno jest. Ale czy to nie jedno z tych rzeczy, która czyni nas ludźmi? Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Celem tego artykułu jest zachęcenie czytelnika do zastanowienia się, czy media społecznościowe przyczyniły się do naszego dobrego samopoczucia. Również nad tym, czy nastąpiła ogólna poprawa w społeczeństwie. Ponieważ portali społecznościowych używamy już od kilku lat, powinniśmy być w stanie ocenić ich wpływ na nasze życie.
Ted Bundy, seryjny morderca kobiet i dziewcząt, na którym w 1989 roku wykonano wyrok śmierci, wyznał, iż to właśnie uzależnienie od pornografii doprowadziło go do popełnienia tych bestialskich czynów. Historia normalnego chłopaka. Kiedy na kilkanaście godzin przed egzekucją przed gmachem stanowego więzienia na Florydzie kłębiły się tłumy reporterów i demonstrujących nastolatków, Ted dawał swój ostatni wywiad psychologowi Jamesowi C. Dobsonowi. Rozmowa odbyła się na życzenie skazanego, który w obliczu śmierci gruntownie przemyślał swoje życie i pragnął podzielić się swoimi refleksjami. Spojrzenie w prawdzie na przeszłość pozwoliło mu na trzeźwy osąd dotyczący wpływu pornografii na jego czyny. Jak sam wspominał, wychował się w dobrej, kochającej się chrześcijańskiej rodzinie, był normalnym chłopakiem, prowadzącym zwyczajne życie. W wieku 13 lat zetknął się z tzw. miękką pornografią w pobliskim sklepie. Penetrując wraz z kolegami śmietniki w okolicy, napotykali nieraz na książki o „twardszej” materii oraz czasopisma detektywistyczne. Z czasem Ted stawał się coraz bardziej uzależniony od historii tortur i morderstw kobiet. Tymi obrazami karmił swoją wyobraźnię. W pewnym momencie przestało mu to wystarczać – zapragnął wcielić sceny z magazynów i filmów w życie. Tak doszło do pierwszego morderstwa, a potem do kolejnych dwudziestu ośmiu (niektóre źródła podają, że było ich nawet około pięćdziesięciu). Z wyjątkowym okrucieństwem wykorzystywał, zabijał młode kobiety i dziewczęta oraz bezcześcił ich ciała. Jak mogło do tego dojść? Ted Bundy wziął na siebie całą winę: „Nie oskarżam pornografii. Nie mówię, że to ona zmusiła mnie do wyjścia z domu i dokonania pewnych czynów. Biorę pełną odpowiedzialność za to, co uczyniłem. To nie podlega dyskusji. Kwestią do rozważenia natomiast jest, jak ten rodzaj literatury przyczynił się do ukształtowania takich typów gwałtownego zachowania”. W innym miejscu rozwija myśl: „Z pewnością zasłużyłem na największą karę, jaką dysponuje społeczeństwo. Nie ulega wątpliwości, że społeczeństwo ma prawo bronić się przede mną i takimi jak ja. Mam jednak nadzieję, że owocem naszej rozmowy będzie świadomość, że społeczeństwo powinno bronić się także przed samym sobą. Istnieją potęgi, które mają swobodę działania w kraju. Z jednej strony bowiem przykładni obywatele potępiają zachowanie Teda Bundy’ego, a jednocześnie przechodzą obojętnie obok sklepów przepełnionych najrozmaitszymi materiałami pornograficznymi, które sprowadzają młodzież na drogę Teda Bundy’ego. Oto prawdziwa ironia! (…) Moja śmierć nie przywróci życia tym, których zamordowałem, i nie przyniesie ukojenia ich rodzicom. Ale pozostają inne dzieci, które dzisiaj beztrosko się bawią, a jutro, pojutrze zostaną zabite przez tych, którzy karmią się treściami pornograficznymi z czasopism i filmów erotycznych, powszechnie dostępnych w dzisiejszym świecie”. Z perspektywy 10 lat spędzonych w więzieniu Bundy zwraca uwagę, że wszyscy więźniowie, z którymi rozmawiał, byli uzależnieni od pornografii. Potwierdzają to badania FBI, zgodnie z którymi największą grupę seryjnych zabójców (81% procent) stanowią erotomanii. „Najbardziej demagogiczny rodzaj pornografii (..) to ten, który zawiera przemoc oraz sceny erotyczne. Ożenienie tych dwóch sił – sam wiem, aż za dobrze – prowadzi do zachowania, które aż strach opisać” – mówił Ted Bundy. Na pytanie psychologa, jak wyglądałoby jego życie bez wpływu pornografii, skazany odpowiedział: „Wiem, że byłoby o wiele lepsze, nie tylko dla mnie, ale dla wielu osób – ofiar i ich rodzin. Nie ma co do tego wątpliwości (…). Jestem całkowicie przekonany, że byłoby wolne od tego rodzaju przemocy”. „Ubóstwienie” seksu Przykład amerykańskiego mordercy pokazuje bardzo dobrze, do czego prowadzi pornografia. Schemat jest prosty: najpierw przypadkowe zetknięcie się z gazetami czy filmami erotycznymi, potem regularne karmienie się tymi treściami, dalej odczuwalna potrzeba coraz to mocniejszych bodźców, balansowanie na granicy fikcji i rzeczywistości, aż ostatecznie jej przekroczenie. Człowiek uzależniony od pornografii traci kontrolę nad własnym życiem, staje się niewolnikiem żądzy. Pożądliwość – zarówno oczu, jak i ciała (por. 1 J 2, 15-17) – bazuje na egoistycznych zachciankach i z czasem urasta do niekontrolowanej siły. Ted Bundy przyznał, iż czuł się „posiadanym przez coś strasznego i obcego”. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z faktu, że pornografia pomogła im rozwinąć nieuporządkowane przywiązanie do seksu, „ubóstwienie” seksu. Mówi się bowiem o „seksualnej idolatrii”, czyli postawieniu życia seksualnego na pierwszym miejscu, na miejscu należnym jedynie Bogu (por. Wj 20, 3-5; Wj 20, 23). Z tego względu pornografia jest przede wszystkim grzechem przeciw miłości Boga, gdyż uniemożliwia kochanie Boga z całego serca, duszy i umysłu (por. Mt 22,36-38). Żądza paraliżuje zdolność do dawania i otrzymywania miłości oraz blokuje działanie Bożej miłości w człowieku. Dalej pornografia sprzeciwia się Bożemu planowi dotyczącego ludzkiego ciała, które zostało stworzone przez Boga, odkupione przez Jezusa i które jest świątynią Ducha Świętego. Pornografii towarzyszą złe duchy żądzy, cudzołóstwa, nierządu, prostytucji, masturbacji, homoseksualizmu oraz inne zniewolenia, np. alkoholowe bądź narkotyczne. W ten sposób człowiek zostaje związany pętami zła z różnych stron. Co więcej, lekceważy on głos sumienia, uznając za dobre to, co służy zaspokojeniu żądzy, a za złe to, co się temu sprzeciwia. Prowadzi to ostatecznie do utraty przez sumienie trzeźwego osądu (por. 1 Tm 4, 2; Tt 1, 15), co tym bardziej oddala uzależnionego od dróg Bożych. Sztylet w życie małżeńskie i rodzinne Na tym nie kończy się lista zła, jakie wyrządza pornografia. Ponieważ ze swej natury jest ona skierowana przeciw miłości, stąd też nie dziwi, że wielkie żniwa zbiera ona w życiu małżeńskim i rodzinnym. Burzy ona podstawy życia seksualnego małżonków – współżycie przestaje bowiem wyrażać ich wzajemną miłość, a staje się środkiem do zaspokajania żądzy. Co więcej, osobie uzależnionej od pornografii trudno zadowolić się chwilami intymnymi ze współmałżonkiem, kiedy w pamięci ma wymyślne obrazy z gazet czy filmów erotycznych, albo też wcześniejsze doświadczenia seksualne z innymi partnerami. Dochodzi do tego gniew i oburzenie, kiedy żona (mąż) nie zgadza się na dewiacyjne formy życia seksualnego, jakie zdeprawowany mąż (żona) proponuje. Może to wówczas prowadzić do szukania zaspokojenia pożądania poza domem. Poza rujnowaniem życia intymnego małżonków pornografia zaznacza swój negatywny wpływ w innych sferach życia małżeńskiego i rodzinnego. Uzależniony doświadcza nieustannego lęku, życia w stresie, ciągłych obaw przed tym, czy jego zniewolenia nie odkryje żona, dzieci lub pracodawca. Pragnienie ukrycia za wszelką cenę własnego uzależnienia sprawia, że w rodzinie gości nieustannie kłamstwo. Ono chroni przed krytyką, wstydem, zakłopotaniem i dalszymi konsekwencjami (strata domu, pracy), jakie prawdopodobnie przyniosłoby ujawnienie nałogu. Dzieci narażone są na przypadkowe odkrycie materiałów erotycznych. Jeśli tak się stanie, konsekwencje są dramatyczne: ojciec traci autorytet, a dzieci wystawione są na ryzyko powielenia drogi nieczystości. Badania wykazują bowiem, że większość mężczyzn pierwszy kontakt z pornografią zawdzięcza znalezieniu gazet właśnie u ojca bądź kolegi. Co więcej, córki, szukając w miłości ojca poczucia własnej wartości, często się przekonują, że ocenie podlega jedynie ich ciało. Natomiast synowie, w sposób naturalny naśladując ojców, bardzo często przejmują od nich sposób patrzenia na kobiety jako na obiekty pożądania. Nie można zapominać, że osoba uzależniona od pornografii, wydając niemałe pieniądze na zaspokojenie nałogu, nie tylko odbiera środki finansowe rodzinie, ale także naraża ją na długi. Pornografia uderza wreszcie w samego uzależnionego. Poza wymienionymi konsekwencjami zniewolenia podkreśla się kolejne: nerwowość, drażliwość, niekontrolowane myśli, spaczone postrzeganie rzeczywistości, obniżone zdolności interpersonalne, samotność, lęk i inne. Życie w stresie, jak również narastające poczucie niezaspokojenia, pojawiające się poczucie winy przy jednoczesnym przeświadczeniu, że nie ma powrotu – wszystko to sprawia, że nietrudno takiemu człowiekowi wpaść w depresję. Droga od ciekawości do obsesji jest krótka (zwłaszcza w dobie łatwego dostępu do Internetu), a wyjście z niej – bolesne i długotrwałe. Strzeż się pornografii! Naszkicowane zaledwie niektóre ze skutków pornografii każą mieć się na baczności przed tym zniewoleniem. Tak jak nie ma beztroskiego chodzenia po bagnie (nawet jeśli weszło się na nie dla rozrywki), tak też nie ma nieszkodliwej pornografii. Można na nią patrzeć przez pryzmat wydanych pieniędzy, straconego czasu i źle spożytkowanej energii, ale nie to jest sednem sprawy. Tu chodzi bowiem o coś więcej – o człowieka i o to, co robi on ze swoim życiem i z tym, co w nim najcenniejsze – z miłością. I w imię tego człowieka i tej miłości nie wstępuj na drogę pornografii. Naprawdę nie warto. Maria Zboralska (,,Miłujcie się!”)
\n\n \n do czego prowadzi życie bez miłości
Perswazja to sposób przekonywania do własnych racji bez wpływu na zdrowie innej osoby. Pomaga dojść do konsensusu poprzez dyskusję zainteresowanych stron nad zaistniałym problemem – tym samym otwiera drogę do jego rozwiązania. Jest również nieodzownym czynnikiem łagodzącym wszelkie kłótnie, czy spory.
{"type":"film","id":485802,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Musimy+porozmawia%C4%87+o+Kevinie-2011-485802/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Musimy porozmawiać o Kevinie 2011-12-14 23:22:36 tak w skrócie można podsumować film, matka która od początku nie okazywała dziecku prawdziwej miłości i uczuć, zbiera później owoce takiego wychowania, niestety tragiczne w skutkach, film jest analizą osobowości socjopatycznej i pewnym sposobem ukazania dlaczego dochodzi to tragedii jak na przykład masakra w liceum Columbine i innych tego typu wydarzeń. Tak przynajmniej odebrałem ten film kosela ocenił(a) ten film na: 9 baranusan uważam, że wrodzona socjopatia Kevina, a nie brak miłości ze strony matki były przyczyną tragedii. Na pewno na jakimś etapie jej miłości zmieniła się częściowo w strach i bezradność, ale to pewnie było spowodowane dostrzeżeniem samej siebie w dziecku i nienawiścią do własnej osoby. kosela Zgadzam się..... to była normalna matczyna miłość do dziecka.... gdyby to ona przyczyniła się do zachowania Kevina to teraz na świecie mielibyśmy mnóstwo takich potworków. Czy zle wychowanie? Hmmm on na dzień dobry był jakiś dziwny. Jeżeli można dopatrzyć się tu złego wychowywania w dalszym etapie życia Kevina to z pewnością nie ono jest główną/ jedyną przyczyną tej tragedii. baranusan ja bym napisał do czego może doprowadzić za dużo miłości!:p Właściwie problem jest bardziej skomplikowany, oto mamy efekt wychowania bezstresowego. Matka powinna sprać chłopakowi porządnie dupę, żeby zrozumiał, że ogień parzy, a nie, że ogień będzie dla niego zimny, taka prawda. Gdyby dostał parę razy porządnie w tyłek, matka okazałaby, że to ona rządzi, a nie jest podrzędną ścierą do robienia laski i dawania dupy. I tyle;p lanicz ocenił(a) ten film na: 8 mariouszek "Jak oduczyć kota srać na dywan?" - Kevin sam sugeruje matce jej błędy wychowawcze! Zasady partnerskich stosunków w życiu społecznym, zawodowym mogą wymagać odrobiny wyrachowania, hipokryzji - mam wrażenie, że proste ich przeniesienie na życie rodzinne, osobiste może przynosić nieoczekiwane Evy, wielkomiejskiej intelektualistki stworzona przez Panią Ramsay wydaje mi się psychologicznie mało spójna: z jednej strony nie chce ona, nie może lub nie potrafi dać czułości i ciepła swojemu dziecku z drugiej zaś do spółki z mężem(który zdaje sobie sprawę i toleruje jej stosunek do syna) okazuje zdumienie niewłaściwym zachowaniem Kevina. Najnormalniej w świecie coś mi tu nie gra. Ta dwoistość postaw mogła być zamierzonym działaniem by mocniej zarysować charakter wzajemnego nastawienia głównych bohaterów lecz pozostawiła u mnie złe wrażenie. lanicz brak miłości rodziców? co wy pitolicie? znam wielu ludzi z patologicznych rodzin przy których jego dom to niebo, a nie są psychopatami, nie zabijają nikogo itp, co wy za bzdury opwiadacie! baranusan brak miłości rodziców? co wy pitolicie? znam wielu ludzi z patologicznych rodzin przy których jego dom to niebo, a nie są psychopatami, nie zabijają nikogo itp, co wy za bzdury opwiadacie!
Życie uczuciowe ; Do czego prowadzi odrzucenie przez kobietę? która mnie olewała-zakochany byłem w niej bez wzajemności. Byłem też wściekły na nią za to, że mnie odrzuciła. Kontrolowana zazdrość jest dobra dla związku, ale obsesyjna... Zazdrość jest przyczyną ok. 20 proc. morderstw na świecie – mówią badania. Jak pisaliśmy tutaj, z danych amerykańskich firm ubezpieczeniowych wynika, że aż 16 tys. samochodów rocznie pada ofiarą ataków zazdrosnych kobiet. W mediach co jakiś czas słyszymy o tragediach, do których doszło przez zazdrość jednego z partnerów. Na niewierność kobiety i mężczyźni reagują inaczej – my w pierwszym momencie czujemy się opuszczone, rozżalone i oszukane, mężczyznami natomiast kieruje gniew. Skutki zazdrości, bez względu na przyczynę, w obu przypadkach mogą mieć jednak przykre konsekwencje. Gdy pojawia się zagrożenie Zazdrość jest naturalną reakcją u zakochanych osób. Wzmaga się szczególnie w przypadku pojawienia się niebezpieczeństwa zagrażającego związkowi. „Dostrzeżenie niebezpieczeństwa prowadzi do pomniejszających lub usuwających je działań – od wzmożenia czujności w poszukiwaniu oznak niewierności drugiej strony do przemocy w stosunku do partnera lub rywala” – twierdzi amerykański profesor psychologii David M. Buss w książce „Ewolucja pożądania”. Jak tłumaczy dalej, zazdrość wzbudzają sygnały zainteresowania rywali partnerem bądź oznaki niewierności partnera czy tylko zainteresowania ewentualnymi rywalami. Mówi o tym 26-letnia Ania. „Miałam kiedyś bardzo atrakcyjnego chłopaka, którym interesowały się inne dziewczyny, więc byłam zazdrosna. A on nigdy się od tego nie odcinał, dlatego moja zazdrość była podwójna. To bardzo bolało”. Skuteczna taktyka Zazdrość prowadząca do zabójstwa to jednak skrajny przykład. „W ogromnej większości wypadków zazdrość prowadzi nie do zabójstwa, lecz do znacznie łagodniejszych, a często wręcz dobroczynnych strategii utrzymywania partnera przy sobie. Zapewne najważniejszą z takich strategii jest po prostu przykładanie się do zaspokojenia pragnień drugiej strony” – przekonuje David M. Buss, który nazywa to „skuteczną, choć mniej widowiskową taktyką”. Kiedyś zrobiła tak 25-letnia Magda. „Byłam bardzo zazdrosna o mojego partnera i bałam się, że mnie zostawi. Zamiast ciągle go o coś podejrzewać, w końcu zmieniłam front i zaczęłam chodzić koło niego na paluszkach. Robiłam wszystko, co chciał i spełniałam jego zachcianki. Po miesiącu miałam dość tego związku” – opowiada. Spełnianie pragnień jako reakcja na zazdrość może być zatem równie szkodliwe. Efekt niedowartościowania Chorobliwa zazdrość to bardzo często efekt poprzednich doświadczeń. Jedna z internautek nie kryje, że nie potrafi poradzić sobie z zazdrością wobec partnera – wmawia jemu albo sobie, że ma inną kobietę i choć zdaje sobie sprawę, że jej obawy nie powinny mieć racji bytu, poradzić sobie z nimi nie potrafi. Wie jednak, że to skutek jednego z jej pierwszych związków partnerskich, kiedy została – jak twierdzi – oszukana i wykorzystana. I wciąż nie może się z tego otrząsnąć. Bywa również, że zazdrość jest efektem niedowartościowania czy braku pewności siebie. Taka postawa może mieć źródło w poprzednich związkach partnerskich albo nawet w dzieciństwie. Dorastająca dziewczyna, której nie okazywano miłości i która nigdy nie słyszała pochwał na swój temat, gdy jako dorosła kobieta stworzy związek z mężczyzną, może zniszczyć go swoją zazdrością. Irracjonalne emocje Kobiety i mężczyźni są zazdrości z różnych powodów. U nas tę emocję może rozbudzić wiadomość czy wzmianka o innej kobiecie. Natomiast w mężczyznach zazdrość budzi się najczęściej, gdy dochodzi do fizycznej zdrady. Do takiego wniosku doszedł David M. Buss na podstawie badań. „Zazdrość kobiet prowokowana jest oznakami wydatkowania przez mężczyznę zasobów na rzecz rywalki, podczas gdy zazdrość mężczyzn wywołują oznaki niewierności seksualnej” – pisze autor „Ewolucji pożądania”. Taka tendencja typowa jest dla większości kobiet i mężczyzn, co nie oznacza, że nie istnieją wyjątki. Bywa, że kobieta nie odczuwa zazdrości, mimo wielu sytuacji, które mogłyby ją wywołać. Czasem natomiast to mężczyzna jest chorobliwie, wręcz irracjonalnie zazdrosny, pomimo że partnerka nie daje mu ku temu powodów – nazywamy to zespołem Otella, o którym więcej możesz przeczytać w osobnym artykule. Odpowiedź na prowokację „Zazdrość seksualna mężczyzn nie jest emocją nieważną ani nie pozostaje na uboczu życia. Nierzadko bywa tak gwałtowna, że prowadzi do zabójstwa partnerki lub rywala” – twierdzi David M. Buss. I dodaje, że niewierność żony jest czasami uważana za tak krańcową prowokację, że „rozsądny mężczyzna” ma prawo odpowiedzieć zabójczą przemocą. Na przykład prawa stanu Teksas aż do 1974 roku dopuszczały zabójstwo niewiernej żony i jej kochanka, jeżeli przyłapano ich in flagranti. Zabójstwo uważano wtedy za… adekwatną odpowiedź na prowokację. „Jak się wydaje, większość zabójstw partnera małżeńskiego we wszystkich badanych pod tym względem kulturach spowodowana jest właśnie przez męską zazdrość seksualną” – zaznacza autor „Ewolucji pożądania”. To nie wszystko – około 20 proc. wszystkich zabójstw mężczyzn dokonanych przez innych mężczyzn spowodowanych jest rywalizacją o kobietę bądź urazą zdradzonego mężczyzny. Zazdrość jak choroba „Przez swoją chorobliwą zazdrość straciłam najważniejszą, najukochańszą osobę. Wiem, że muszę bardziej uwierzyć w siebie, dowartościować się. Czepiałam się go dosłownie o wszystko. Wiem, jak bardzo mu to przeszkadza. Tysiące rozmów przeprowadziliśmy na ten temat, tyle razy mi wybaczał moje wybuchy zazdrości, a ja tylko obiecywałam, że zmienię się – niestety, to były tylko puste słowa, aby go zatrzymać przy sobie. Teraz przyszedł moment, że ona naprawdę nie wytrzymał i zerwaliśmy definitywnie” – opowiada internautka Kasia, która ma świadomość, że problem jest w niej, ale nie potrafi się zmienić. Z kolei Eliza opowiada, że jej poprzedni związek rozpadł się przez irracjonalną zazdrość partnera. „Potrafił dzwonić do mnie kilkadziesiąt razy dziennie, żeby sprawdzić, co robię. Gdy umawialiśmy się na siedemnastą, przyjeżdżał dwie godziny wcześniej, aby przekonać się, czy jestem w domu i czy nie wyszłam bez jego zgody. Po zerwaniu musiałam zmienić numer telefonu”. Tutaj przeczytasz, czy zazdrość niszczy miłość. Jak sobie pomóc? Zazdrość umiarkowana i pojawiająca się w określonych sytuacjach może być dla związku mobilizująca i niekiedy nazywa się ją wręcz „zdrową”. To naturalne, że zakochana kobieta poczuje ukłucie zazdrości, gdy zobaczy swojego partnera plotkującego z bardzo atrakcyjną kobietą. Mężczyzna może być z kolei zazdrosny o kontakty swojej partnerki z jej eks. Problem zaczyna się jednak w momencie, gdy zazdrość staje się chorobliwa, irracjonalna, pozbawiona podstaw, a także gdy doprowadza do niekontrolowanych wybuchów gniewu, zwłaszcza przemocy. Jeśli rozmowy czy praca nad sobą nie dadzą oczekiwanych efektów, warto rozważyć skorzystanie z pomocy psychologa. Czasem tylko ze wsparciem specjalisty można sobie z tym poradzić. Ewa Podsiadły-Natorska Zobacz także: Nie ma miłości bez zazdrości? Jesteśmy skazani na bycie zazdrosnymi? Czy twój związek jest toksyczny? Ratuj się, jeśli wpakowałaś się w taką relację. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Życie bez miłości się nie liczy. 40 zasad miłości „Życie bez miłości w ogóle się nie liczy.” Elif Shafak to obecnie najbardziej poczytna pisarka w Turcji, której powieści zyskały również ogromną popularność na świecie. Porusza w nich tematy mistyczne i te związane z naturą człowieka.
Mężczyźni łatwiej niż kobiety potrafią opętanie miłością zamienić na obsesyjne zajmowanie się sportem, zbieractwem, polityką. Albo idą na zatracenie. Grecy nazywali ją theia mania – boską obsesją. To miłość jak choroba psychiczna, jak opętanie. Najmniejsza oznaka nieprzychylności ze strony ukochanej osoby niesie lęk i ból. Najmniejsza serdeczność przynosi ulgę. Pragnienie miłości, której chciałoby się doznać, jest niemożliwe do nasycenia. Joannę poznała z Markiem jej siostra Ada na dyskotece. Marek nosił się trochę z osobna. Nie był specjalnie towarzyski, ale nawet zupełne odludki nie odpuszczą dyskoteki. To jakby odpust taneczny, miejsce spotkań, początek planów matrymonialnych. Kto żyw, do miasta już nie wyjeżdża. W Hannie koło Włodawy też można żyć. Niedaleko przejście graniczne z Białorusią, piękna okolica nadająca się dla turystów. A żeby zarobić parę groszy, kto tylko może, rusza na saksy: do Niemiec, Włoch, gdzie się da. Przypadli sobie do gustu. Marek wysoki, Joanna zgrabna z dużymi, pięknymi oczyma. Powiedziała mu, że ma jeszcze dwa lata nauki w technikum rolniczym, a potem chce iść do pracy. A on, że zostawił naukę w szkole zawodowej, bo ojciec zachorował na niedokrwistość nóg, a matka ma chyba wszystkie choroby świata i w gospodarstwie pracować nie może. Starsza siostra nie mieszka z nimi. Już zamężna i też bardzo chora. W wieku 14 lat musiał zostać gospodarzem i pożegnać się z dzieciństwem i nauką. A co innego można było zrobić – piękne gospodarstwo, murowany, solidny dom, 16 ha zadbanej ziemi. – Kiedy miał wolny czas – mówi matka Marka – brał kosę i bodaj rowy wykaszał. Dobry, pracowity, uczynny dla sąsiadów. Więc teraz, kiedy to na nich spadło – zostały cztery puste ściany i jeden straszny ból, oczy nie widzą, a serce się rozpada. I trzy zniszczone życia, a może jeszcze i czwarte. Postanowili, że spotkają się na odpuście. Było miło. On nie miał dziewczyny, a ona rozstała się z chłopakiem. A potem poszli na kawę, bo bez kawy nic solidnego zacząć się nie może. Minęło trochę czasu i postanowili rozpocząć seks. Teraz to jest normalna sprawa wśród młodych, jak również, że się dziewczyna przenosi do domu chłopaka, albo odwrotnie, przed ślubem, i nikt się specjalnie nie gorszy. Joanna i jej siostra w domu rodziców nie czuły się dobrze. Ojciec był porywczy i pędził dziewczyny do roboty, a im pachniał szeroki okoliczny świat, koleżanki, towarzystwo i miłość. Ale Joanna nie przeniosła się do rodziców Marka. To byli poważni ludzie starszej daty. A może ją serce przed przenosinami wstrzymywało, któż to teraz wie. Ale mówiła mu, że go kocha, że cieszy się, że go ma i że zostaną razem na zawsze. I teraz ludzie w okolicy jej to pamiętają i wypominają. I nie wiadomo, czy któryś chłopak stąd odważy się z nią ożenić, bo – mówią – ona przynosi nieszczęście, choć jest ładna, miła i niegłupia, i po szkole średniej. – Była to miłość szczęśliwa – mówi matka Marka. To w sobotę i niedzielę ona u nich, to on w jej domu, i na dyskotekach razem, i na odpustach, i na spacerach, i wszędzie. – Pobierzmy się – powiedział Marek, lecz ona odpowiedziała nagle, że w tym roku jeszcze nie, nie czuje się przygotowana do obowiązków małżeńskich. Jakby czekała na coś, co mogłoby się wydarzyć, czego jeszcze w jej życiu nie było. Więc może za rok, na jesieni? – Dobrze, za rok – powiedziała. Ustalili, że ona pojedzie na kilka miesięcy do Holandii, żeby zarobić pieniądze na wesele. On nie może zostawić gospodarstwa, ale weźmie kredyt, kupi 60 prosiaków, wykarmi je, jeszcze lepiej obrobi ziemię i wesele będzie za co zrobić. Nie zaręczyli się oficjalnie, ale w sprawie ślubu wszystko zostało uzgodnione. Gdzieś tak w kwietniu sprawili sobie telefony komórkowe, bo cóż teraz człowiek znaczy bez komórki. Marek wziął już ten kredyt, kupił prosiaki. Wesele ma być jesienią. I nagle widzi, że ona wciąż telefonuje na ten sam numer. Do kogo? – Och, to tylko do kolegi – odpowiada Joanna z uśmiechem. – Nieważne. Marek jest zaproszony na komunię chrześnicy w innej miejscowości, ale nie może jechać, bo po zawodach strażackich przeziębił się i leży w szpitalu. Jedzie więc w jego imieniu, jak być powinno, narzeczona z rodzicami. W drodze powrotnej zajeżdżają do szpitala i ona wita się z nim tak czule, że topnieje mu serce i myśli, wszystko jest OK. Lecz nie jest. Gdy wraca do domu, Joanna jest już daleka i chłodna jak noc grudniowa. On pyta, co się z nią dzieje. Już się zaczyna bać. Ona mówi, że chce zostać na razie sama, tak będzie lepiej. Wtedy on, zawsze spokojny i ważący, co ma zrobić – choć nie, po kielichu jednak jakby agresywny, ale teraz nie wypił ani kropli – zrywa z niej majtki, koszulę i chce ją wziąć na siłę. Już poprzednio starał się wpędzić ją w ciążę, żeby związać z sobą na wieki. Przestał uważać przy seksie, co zawsze dotąd robił, więc odpowiedziała, że nie są to metody i nie będzie ich tolerowała. I teraz, kiedy chce ją wziąć siłą, ona krzyczy, że nie chce. Wchodzi matka. – Niech mama wyjdzie – prosi Marek – to są nasze sprawy. – Nie chcę cię więcej znać! – krzyczy Joanna i że to koniec. Ich miłość wali się w gruzy, rozsypuje na wietrze jak talia kart. Marek wysyłał do Joanny esemesy, błagał, groził. – W środę zrobię wam sądny dzień! – dzwonił do Joanny i jej siostry. Przyszedł do nich w środę wieczorem, gdy leżały już w łóżkach, on, rozsądny, szanowany gospodarz. Miał butelkę z białym płynem i strzykawkę do inseminacji bydła. – W butelce jest trucizna – powiedział – nie chcesz być moja, nie będziesz niczyja. Już wiedział, że ona spotyka się z Piotrem, z tym chłopakiem, do którego wciąż esemesowała. Razem pracowali w tartaku i po jakiejś zabawie wyszli razem. Piotr był wesoły, przystojny, z fantazją. Seks z nim był częsty i do dna. Wyznali sobie miłość na wieki. Marek zaczął nabierać trucizny do strzykawki, a było to w gruncie rzeczy mleko. – Nie wygłupiaj się – powiedziała siostra Joanny. Wzięła ze stołu muchozol w sprayu. – Puszczę ci strumień w oczy tak, że oślepniesz – powiedziała. – Dajcie sobie z Joanną tydzień na przemyślenie, zastanówcie się. Ale nie było nad czym się zastanawiać, chodziło o to, żeby on wyszedł. Po kilku dniach zawiadomił Joannę, że będzie miała na przemyślenie więcej czasu, bo właśnie kolega załatwił mu pracę w Niemczech u bauera. Obojętnie przyjęła tę wiadomość. Wytrzymał u bauera tylko trzy tygodnie. Joanna niechętnie rozmawiała z nim przez telefon. Właściwie z łaski. Rzucił pracę, wrócił do wsi i pojechał do niej do domu. Powiedziała, że jest teraz sama i niech tak już zostanie. Wtedy zadzwonił telefon. Zaraz wrócę, powiedziała i wyszła. Ale wróciła dopiero późnym wieczorem. Czekał na nią cały czas. Urządził awanturę. – Wynoś się – powiedziała – na zawsze. Będę robiła, co mi się podoba. Po kilku dniach Waldek, który pędził krowy z pastwiska, znalazł go leżącego w polu, przy drodze, twarzą przy ziemi. Chyba był chory, bo kto teraz rozpacza po dziewczynie, sto sześć ich na stu chłopaków w Polsce, nie ta, to inna, nie ten seks, to inny, a może i lepszy. Przyjechała po niego matka. – Niech mnie ziemia przykryje – mówił leżąc na polu. – Bo nie mam po co żyć. Tyle lat straconych, tyle na darmo. Nie mógł iść, więc przynieśli go do domu koledzy. Niczego nie jadł ani nie pił, leżał nieruchomo, w odrętwieniu. – Myślałam, że mu serce zerwie się od tego – mówi matka. Ale nie to się serce zerwało, nie to. Wydawało się Markowi, że to wszystko jakiś koszmarny sen. Zaczął pić, ale nie pomagało. Usiłował się powiesić, ale zabrakło mu siły. Czuł się nikomu niepotrzebny. Dowiedział się, że w domu Joanny i jej siostry była awantura i że obie wyprowadziły się do swych chłopców. Joanna do Piotra. Mieszkają razem z ojcem Piotra, bo jego matka niedawno umarła, z siostrą i jeszcze jednym bratem. Zaczął przesyłać im esemesy, że ich zabije, jeżeli Joanna nie wróci, podłoży im bombę i pójdą do ziemi. I cóż z tego? Bomby wybuchają teraz na świecie wszędzie, ale przecież nie na wsi, nie u nas. Błagał i groził. Zaczęła o tym mówić cała okolica, ale nikt nie brał gróźb Marka na serio. Joanna z Piotrem i jego ojciec zawiadomili jednak policję, że on grozi. Nie tyle, że się go bali, lecz było to męczące. Joanna jeździła rowerem do pracy w tartaku, a on ją nachodził, wyskakiwał z krzaków i wciąż prosił i błagał. Koledzy powiedzieli Markowi, że Joanna i Piotr zaręczyli się. Nie przysyłał już esemesów z groźbami. Przyszedł do kolegi Romana, który umiał naprawiać w warsztacie samochody, i poprosił, żeby mu Romek przyspawał ścianki do metalowego dna. Wyciął je z blachy i chciał z nich zrobić skrzynkę. (Jeszcze wcześniej prosił Romana, żeby razem zbili Piotra, ale Roman odmówił. Bić za dziewczynę? Czy ona jedna na świecie?) Więc przyniósł rurę i podkładki. A Roman wszystko porządnie pospawał. Marek miał z sobą włącznik do kierunkowskazów i drut. – Co to jest? – spytał Roman. – Bomba – powiedział Marek. – A na kogo? – Na Piotra. Nasypię do skrzynki prochu z petard, gwoździ i śrub. Podłączę do akumulatora. Widziałem, że tak robią bomby w filmach. Jak myślisz, włączy się? – Myślę, że tak – stwierdził Roman. Minęło kilka dni i Marek powiedział: – Jest gotowa. Roman był pewien, że on żartuje i wygłupia się. Bombę podkłada się w tajemnicy i nie zawiadamia o tym przez komórkę tego, kogo chce się zabić. I nie wyjawia planu nikomu, nawet życzliwemu koledze. Wybuch bomby tu, obok, jest zupełnie niemożliwy, to nie jakiś Irak. Marek włożył bombę do tekturowego pudełka, owinął pudełko sznurkiem i napisał flamastrem „dla Piotra – ostrożnie szkło”. Wypił kilka piw, żeby mieć odwagę zanieść bombę. Położył ją przy wejściu do domu Piotra. Joanna wyszła przed dom dać bułkę psu. – Zobacz, co tu stoi – krzyknęła. Piotr wniósł paczkę do domu i postawił na ławie. Pociągnął za sznurek. Potężny wybuch wyrwał mu serce z piersi. Joannie i małej siostrze Piotra nic wielkiego się nie stało. Marek nigdy nie był w domu Piotra. Nie wiedział, że ma siostrę. Po co miałby chcieć zabić małą dziewczynkę? Piotra także zabić nie chciał, tylko poranić, nastraszyć, żeby dał spokój Joannie. Nigdy dotąd nie robił bomby, nie wiedział, że będzie aż tak silna. Myślał, że Joanna jest w pracy. Jakże mógł chcieć zabić swoją dziewczynę? Teraz w więzieniu też tylko myśli o niej dniami i nocami. I wciąż ma nadzieję, że ona do niego wróci. Nadziei tej jest może tylko jeden jedyny procent, ale właśnie to trzyma go przy życiu.
. 685 62 185 407 235 672 715 132

do czego prowadzi życie bez miłości